Posty

Rozdział 3.

Od zawsze kochająca podróże i poznawanie innych kultur Weronika z fascynacją patrzyła na Bliski Wschód. Orientalne środowisko i niezwykły, tak różny od europejskich język był dla niej wyzwaniem i tajemnicą, które pragnęła zgłębić. Jej znajomi dziwili się kiedy poinformowała ich, że wybiera się na arabistykę. Zarówno jej przyjaciele, koledzy ze szkoły jak i rodzina mieli znikomą wiedzę na temat świata arabskiego i wszystkiego co się z nim wiązało. W kółko powtarzali tylko dwie mantry. Pierwszą z nich usłyszała na rodzinnym przyjęciu od bliżej nieznanego wujka ze strony siostry męża swojego ojca: - Sprytna dziewucha, zakręci się wkoło jakiegoś bogatego szejka z Dubaju i będzie żyć jak królowa. Słysząc to później jeszcze wiele razy od postronnych osób zapamiętała przekonanie, że na arabistykę idzie się żeby zdobyć bogatego męża z Dubaju. Druga rzecz, a w zasadzie osoba, z którą kojarzono Bliski Wschód to Osama bin Laden. Zgodnie z tą wersją arabski był więc językiem terrorystów p

Rozdział 2.

Anna siedziała na taborecie przy niewielkim, kuchennym stole. Czekała na swoją matkę, która spóźniała się już piętnaście minut. Dziewczyna zaczęła się niepokoić wiedząc, że matka z zasady punktualna pojawiała się wszędzie przed czasem. Od kiedy służby zaczęły nagrywać wszystkie połączenia, przestały używać telefonów do rozmów innych niż o pogodzie, posiłkach i porach mszy lub czuwań przy kaplicach kolejnych świętych. Sięgnęła po leżący obok telefon i sprawdziła, czy może ktoś do niej nie dzwonił. Po kolejnych pięciu minutach zaczęła wystukiwać na klawiaturze numer matki. Znała go na pamięć i nie zapisywała w telefonie dla większego – przynajmniej względnie – bezpieczeństwa. Już miała zadzwonić, ale zawahała się. Matka na pewno byłaby na nią zła wiedząc, że po długich miesiącach planowania teraz mogą zostać złapane przez tajne służby przez niecierpliwość Anny. Wstała i wyjrzała przez okno. Ulice były tak wąskie, że ludzie mogli sobie zaglądać do mieszkań. Pośród nielicznych przechodn

Rozdział 1.

Rania biegła przed siebie gorączkowo poprawiając chustę, która zsuwała się lekko z jej głowy i ramion kiedy przeciskała się między ludźmi. Starała się nie upuścić zawiniątka skrywanego pod fałdami materiału, a jednocześnie nie zwracać na siebie zbytniej uwagi tłumu. Ulice o tej porze były zawsze zatłoczone, a między obwoźnymi sprzedawcami i straganami przemykała bezgłośnie policja obyczajowa. Jej głównym zadaniem było pilnowanie pór modlitw i zapędzanie ludzi do meczetu. Kiedy tylko dały się słyszeć pierwsze dźwięki muezzina, w ruch szły policyjne laski uderzając ludzi po nogach, lub stukając w składane stoliki handlarzy. Ale to nie jedyne zajęcie policji. Cały czas bacznie obserwują ulice, zaułki i place. Ich czujne oczy i uczy wyłapują każde niemoralne zachowania i słowa. Ich przeszywający wzrok skanuje przemieszczających się tłumnie ludzi, drążąc dziurę w ich duszach i umysłach, eliminując niestandardowe, wyróżniające się jednostki. Zwolniła nieco kroku czując na sobie świ